Nazywam się Adam Krygowski. Jestem
trzecim z kolei dzieckiem Piotra Krygowskiego.
Pragnę opisać dzieje
mojej rodziny uwikłanej w różne losy. Wszystko to dzieje się na przełomie
roku 1939, ponieważ od tego czasu posiadam udokumentowane opisy wydarzeń
i faktów.
Dużo pomogły mi opowiadania
członków rodziny, znajomych, którzy pamiętają fakty z tego okresu. To dzięki
nim powstały te dzieje, oni pomogli mi przelać cząstkę naszych losów na
papier i za to im serdecznie dziękuję.
Ojciec mój, Piotr Krygowski, urodził
się 28.06.1907r. w Mużyłowie, pow. Podhajce, woj. Ternopol. Był synem Józefa
i Katarzyny z domu Rubaszewska. Matka moja,
Maria, urodzona 08.09.1904 r. w Komborni koło Krosna, była córką
Józefa Szłapy i Franciszki Szelst.
Rodzice moi do kościoła chodzili do Podhajec, tam brali ślub i tam chrzcili
swoje dzieci. Matka zawarła pierwszy związek małżeński z ?
Gołębiowskim. Z tego związku miała dwoje dzieci: Zofię
i Jana. Posiadali gospodarstwo rolne we wsi Holendry koło Podhajec.
Posiadali
oni gospodarstwo rolne o pow. 20 morgów pola, dom mieszkalny murowany kryty
dachówką - dwie izby o wymiarach 12,00 m x 10,00 m, stodołę wraz
z oborą krytą gontem drewnianym. Rodzice na gospodarstwie tym pracowali
do połowy miesiąca gruddnia 194
W
okresie jesiennym 1940 r. wywieziono na Sybir Polaków ze wsi Mazury i Holendry
koło Podhajec, wśród których byli bracia mojej matki: Franciszek z żoną
i trojgiem dzieci, Stanisław z żoną i matką. Napad (22.06.1941) Niemiec
na Rosję Sowiecką uratował moją rodzinę przed wywózką na Sybir. W
grudniową noc 1942 r. banda UPA napadła na naszą wieś i uprowadziła mojego
Ojca i syna stryja Pawła - osiemnastoletniego Juliana. Gdyby stryj Paweł
był tej nocy
Po śmierci ojca sąsiedzi - Ukraińcy - ostrzegli matkę, aby w domu nie nocowała,
nocowaliśmy u sąsiadów lub chodziliśmy na nocleg do Podhajec. Zostaliśmy
zdani na samych siebie. Na pomoc stryja nie mogliśmy liczyć, ponieważ się
ukrywał. Wieczorami częstym widokiem były łuny pożarów wokół naszej wsi.
Banderowcy palili polskie gospodarstwa. Nasz dom oszczędzili, ponieważ
był pomiędzy domami Ukraińców.
Moją przyrodnią siostrę, szesnastoletnią Zofię Gołębiowską, okupant niemiecki
wywiózł do Niemiec. Pracowała u baera na gospodarstwie rolnym. Mój przyrodni
brat, czternastoletni, Jan Gołębiowski, uciekł do Krakowa.
W marcu 1943 r. matka
zapakowała na furmankę trochę żywności i odzieży, do niej przywiązała krowę
i konia, pojechaliśmy na stację kolejową w Podhajcach. Cały nasz dobytek
załadowaliśmy do bydlęcego wagonu i po 3-tygodniowej podróży dojechaliśmy
do Przemyśla. Niemcy nie chcieli nas wpuścić do Generalnego Gubernatorstwa,
jednak dzięki znajomości języka niemieckiego i fakcie, ż matka urodziła
się w Komborni koło Krosna, pozwolono na wjazd. Za pozwolenie udania się
do rodziny oddała konia, ale to nie miało dla nas znaczenia, chcieliśmy
dojechać do swoich. Z Przemyśla pojechaliśmy do stacji Przeworsk, tu nastąpił
przeładunek na kolej wąskotorową do Dynowa. W Dynowie wyładowaliśmy nasz
skromny dobytek, matka zostawiła nas na stacji i po paru godzinach przyjechała
po nas furmanką. Pojechaliśmy do wsi Niewistka koło Nożca, do kuzynki matki
- Józefy Szłapy. Sołtys wsi zakwaterował nas w opuszczonym przez Ukraińców
domu. Dzięki pomocy kuzynki matki, sąsiadów i księdza zapomnieliśmy o głodzie,
jaki towarzyszył nam podczas trzytygodniowej podróży. Latem 1944 r. bandy
UPA podjęły próbę napaści na wieś Niewistka, ale patrole posiadające broń,
wyznaczone przez mieszkańców wsi, odparły atak banderowców. Słyszałem wystrzały
broni maszynowej i okrzyki bandy nacierającej na wieś.
W miesiącach letnich 1945 r. matka odnalazła mego przyrodniego brata Jana
Gołębiowskiego. Po jego przyjedzie matce było lżej w prowadzeniu gospodarstwa.
Kuzynka mojej matki, która zaopiekowała się nami po przyjeździe do Niewistki,
wyjechała do Przemyśla. Pod koniec 1945 r. matka podupadła na zdrowiu,
musieliśmy radzić sobie sami. Kuzynka Józefa zabrała nas do Przemyśla.
Wiosną 1946 r. matka odnalazła naszą przyrodnią siostrę, dowiedzieliśmy
się, że żyje i po powrocie z Niemiec wyszła za mąż, otrzymała gospodarstwo
rolne koło Wałcza.
Matka ze względu na zły stan zdrowia postanowiła oddać swoich czterech
synów do Domów Dziecka. Zdzisława i Kazimierza oddała do Domu Małych Dzieci
w Smoczce koło Mielca. Stanisława i Adama do Młodzieżowego Domu (Bursy)
w Przemyślu, gdzie opiekunem tego Domu był ks. Franciszek Winnicki. Po
oddaniu dzieci do Domów Dziecka matkę i brata Jana zabrała do siebie siostra
Zofia. W roku 1948 otrzymaliśmy wiadomość od siostry
Przez lata samotnego życia utrzymaliśmy kontakt ze sobą, dręczyła nas jednak
myśl, że od śmierci matki nie mieliśmy żadnej wiadomości od siostry Zofii
i brata Jana, byliśmy bez kontaktu z bliskimi. Z inicjatywy brata Zdzisława
rozpoczęliśmy poszukiwania siostry
0d siostry dowiedzieliśmy
się, że brat matki, Stanisław Szłapa, wywieziony na Sybir dostał się do
I Armii im. T. Kościuszki i przeszedł od Lenino do Berlina, jest na emeryturze
i mieszka
W 1974 r. napisałem do
Mużyłowa prośbę o informację o naszym stryju Pawle i jego rodzinie. Otrzymałem
odpowiedź, że stryj mieszka w Mużyłowie i jego trzy córki: Maria, Katarzyna
Tak przestawiają się
moje losy i losy mojej rodziny.
Po przeczytaniu tego tekstu powstaje wniosek, że pomimo wielu przeciwności
udało się nam odnaleźć. W chwili obecnej łączą mnie i moich braci silne
więzi rodzinne. Staramy się nadrobić stracony czas. Wraz z braćmi i ich
rodzinami często się odwiedzamy, wspominając dawne czasy, nasze zmarłe
rodzeństwo Zofię i Jana.
Pragniemy, aby nasze dzieci pamiętały, jak bardzo pogmatwane były losy
naszej rodziny .
Dlatego nadrzędnym i
wspólnym celem było odtworzenie dziejów naszej rodziny, przeniesienie tego
na papier, by pozostał ślad dla naszych wnuków i prawnuków o korzeniach
rodu Krygowskich.
Losy swojej rodziny spisał:
styczeń 1999 r.
Adam Krygowski