Nie wiem czy Wam wszystkim
jest wiadome, że z Józkiem Kołodziejem odwiedziliśmy na dzień przed Zjazdem
Duklę - Klasztor Bernardynów, gdzie spodziewaliśmy się znaleźć jakieś
ślady po fundatorce ołtarza a pochodzącej z rodu Hubka.
W Dukli zostaliśmy poinformowani, że tutejszy klasztor nie przechowuje
dokumentacji i wszelkie papiery z tamtego wieku zachowane są w archiwum
OO Bernardynów w Krakowie. Józiu Kołodziej obiecał, że się uda do Klasztoru
O.O Bernardynów, tam musi być jakiś ślad o Hubkach jako fundatorach ołtarza,
a może stamtąd trafimy i do tej nieznanej Familii.
Potem był Zręcin
i stąd ta wizyta Proboszcza Moskala i jego przemówienie i chęć kontaktu
z nami w celu otrzymania od nas tych stron pamiętników, gdzie jest mowa
o Ks. Prałacie Julianie Krygowskim. Byliśmy
zaskoczeni faktem, że grób z 1927 roku zachowany jest w stanie dobrym i
kwitną na nim roczne kwiaty, czyli ktoś się musi nim opiekować. Powyrywaliśmy
tylko trawę wokół grobu i dostrzegliśmy pomyłkę w dacie na co zwróciliśmy
uwagę proboszcza . Ks. Julian, wg pamiętników Kazimierza, nie był czułym
bratem jeśli chodzi o resztę rodzeństwa, a w każdym razie nie zasypywał
rodziny darami jakich pewnie wszyscy oczekiwaliby od księdza. Za to zgromadził
wiele majątków kościelnych (świadczy to dobitnie o jego powołaniu i dbałości
o sprawy kościoła) - dochodowych - młyn wespół z Władysławem (przy czym
Wł. go tylko dzierżawił), tartak i kilka hektarów lasów, który w
testamencie zapisał na comiesięczne msze za dusze rodziców i swoją. Msze
te były odprawiane aż do 56 roku. Ówczesny biskup stwierdził, że
las dochodu nie przynosi, więc msze zawiesił . Dopiero obecny proboszcz
upomniał się o odprawianie tych mszy, ponieważ las podrósł i drzewo z niego
posłużyło na wykonanie krokwi do kilku okolicznych kościołów - czyli las
stał się majątkiem dochodowym. Odprawia więc te msze ks. Moskal co miesiąc
i nawet niektóre się odbyły w Belgii i Paryżu, gdzie przebywał z wizytą.
Ks. Moskal zrobił na mnie wielkie wrażenie,dy od drzwi mnie rozpoznał słowami -" A , a to pani inżynier nam zgotowała te niespodzianki " !! Ha ha ha !
O, O kłopoty ?? - pomyślałam , ale to
tytułowanie mnie -Inżynier naświetlało sprawę, gdyż wiedziałam, że się
znajduję w "moim" terenie, gdzie w latach 76- 78 byłam panem i władcą jako
główny projektant Planu Ogólnego Zagospodarowania
Przestrzennego całej gminy Chorkowka .Wtedy moje słowo i
decyzja były szanowane tak przez lud boży jak i urzędników państwowych
i partyjnych i nie było zmiłuj się, gdy np. motywując to ochroną zabytku
kultury skreślałam planowaną drogę, która narysowana ręką jakiegoś głupka
w poprzednim planie waliła tuż pod kościołem i mimo, że wiadome było, że
taka droga nigdy nie powstanie to jednak blokowała zamiary kościelne bardzo
skutecznie na długie 10 lat .Tak właśnie było w Zręcinie.
Ksiądz mi szybko wyłuszczył
w czym rzecz się miała. Otóż wtedy to włączyłam sad okalający kościół jako
obiekt zabytkowy - tzw. otuline "nietykalny" dla innych niż sakralne celów.
Ten zapis w planie umożliwił księdzu wybudować plebanię mimo, że miał trochę
kłopotów z odkręceniem tych słów " otuline zabytku " .
Zrobiło mi się cieplutko
gdzieś w okolicy serca, bo plebania okazała, a i ksiądz pełen dobrych chęci
do wzięcia udziału w Zjeździe Krygowskich tak ze względu na wiecznie żywą
pamięć Prałata Juliana jak i z wdzięczności do jego krewnej, która się
przecież kiedyś przyczyniła do zachowania kompleksu kościelnego w całości.
Życie nasze jest dziwne i jak się tak głębiej zastanowić jakie to siły
kierują naszymi poczynaniami, zaraz wpadniemy na dziwny zbieg okoliczności,
łańcuszek powiązanych z sobą faktów i ludzi, czy właśnie na Duchów Przodków
robotę - no, bo najpierw ks. Julian Krygowski
wielki proboszcz Zręcina i dobroczyńca na rzecz kościoła i ludu okolicznego
- przełom tego wieku. Potem Bielawska tez Krygowska w drugiej połowie wieku
" wykorzystując swoje stanowisko " przyczyniła się do zachowania terenu
kościoła (***) i w pewnym sensie budowy plebani.
I wreszcie rok 1998 - jakiś podszept z innego bytu, aby zajrzeć do Zręcina
na dzień przed Zjazdem - nie planowany, nie zamierzony - ot taki błysk
myśli, odruch serca, iskierka, no i mieliśmy prawdziwego następcę Juliana
- w postaci Księdza Moskala i jego przemówienie, które łzy nam wycisnęło
z oczu, a ja ni stąd ni zowąd dowiedziałam się o moim malutkim wkładzie
w kościół Zręciński.
Nic się nie dzieje bez powodu i ten nasz Zjazd jest
wspaniałym dopiero początkiem jakiejś wielkiej RZECZY
.To się wyczuwa już od nawiązania
pierwszej rodzinnej znajomości. Już samo to, że z takim niedosytem stamtąd
się rozjechaliśmy, dużo mówi o magnetycznej sile Rodziny i nadziejach i
pozytywnych planach na przyszłość.
Z pozdrowieniami z wciąż upalnego Massachussets mimo końca sierpnia
Maria Bielawska
Wyjaśnienia :
***(nie robiłam tego nieświadomie gdyż już wtedy wiedziałam, że w tym kościele był proboszczem mój wujek - dziadek Julian - umiłowany kuzyn cioci Karolci (****). Podobno przyjaźnił się z Klobasą - właścicielem Zręcina i Łukasiewiczem - a ta dwójka była właścicielami wielu pól naftowych (Bobrka) .To przecież te sameż spotykając się na werandzie Klobasowej rezydencji na herbatkach doradzali księdzu w biznesie i lokacie gotówki - to oni pewnie wspierali kościół królewskimi datkami. Ksiądz Julian był człowiekiem ustosunkowanym i znanym w okolicy lekarzem i prawnikiem. Potomkowie Klobasy jeszcze tam mieszkali w Zręcinie w latach, gdy ja się włóczyłam po terenach gminy.Wstąpiłam nawet do ich domu. Zostałam mile przyjęta .Oczarował mnie styl, w jakim był urządzony dluuugi salon -jadalnia z niespotykanym w tamtych czasach mahoniowym stole na 24 osoby i kredensem rzeźbionym pełnym pięknej starej porcelan . Niechętnie jednak wtedy mówili na tematy swoich przodków. Skąd mogli wiedzieć kto ja jestem i po co przyszłam ) MJB.
(****) .....jeszcze słów kilka o
Ks. Julianie. Podobno, jak wieść niesie, cierpiał on bardzo jako ksiądz
pragnący zachować celibat. Ale mimo tych katuszy jakie mu przysparzała
natura ludzka, miał powiedzieć, że przysięgi dotrzyma i ponoć ta walka
ducha z ciałem miała być przyczyną jego wczesnej śmierci .
Nie wiem, ile w tym legendy a ile
prawdy .... MJB