Ja jeszcze powiem coś,
bo nie mogę tego nie powiedzieć. Wszystkie panny Krygowskie wyjawiały bardzo
dużą inwencję jak jakiś mężczyzna im się spodobał i koniecznie chciały
wyjść za mąż. Więc ja opowiem swoją historię. Co się zdarzyło. Gdy poznałam
mojego męża, bardzo mi się spodobał i tylko ten, i tylko ten i o niczym
innym nie myślałam, tylko o moim Adasiu. No, ponieważ
poznaliśmy się w maju w wakacje, lepiej poznaliśmy się, prawda, no bardzo
chciałam wyjść za niego za mąż. To już 27 lat na zegarku, staropanieństwo
za progiem, nie? No, taki przystojny mężczyzna nie trafia się w Krośnie
tak często. No i tak cały czas kombinowałam,
w jaki sposób spowodować, żeby on mi nie umknął. Jesień, to były lata 74,
nie było bogato na stołach, coraz gorzej się działo i moim koronnym argumentem
na to, żeby nasz ślub się odbył w październiku, zgadnijcie Państwo, było
co? Ano było to, że warzywa będą tanie
i pomidory będą tanie. I chwyciło, te pomidory chwyciły i w październiku
był nasz ślub, w kościele farnym. Tak że dopięłam swego, a on oczywiście
nic nie wiedząc pomidory zjadł.