Witajcie!
Witajcie wszyscy krygowscy po ojcu!
Witajcie wszystkie Krygowskie po ojcu, a nazywające się teraz inaczej!
Witajcie wszystkie Krygowskie, które zgodnie ze zwyczajem zmieniły swe
nazwisko nasze i noszą je z dumą!
Witajcie wszyscy Krygowscy po matce - nigdy nie noszacy naszego
nazwiska, ale należący do rodziny i tak samo nam bliscy!
Witajcie rolnicy i naukowcy!
Witajcie robotnicy i artyści!
Witajcie inżynierowie i podróżnicy!
Witajcie urzędnicy i duchowni!
Witajcie starsi i młodzi!
Witajcie zdrowi i chorzy!
Witajcie lekarze, prawnicy, rzemieślnicy, laboranci,
żołnierze, politycy, uczniowie, studenci!
Witajcie wszyscy!
Wiele jest w
świecie rodzin, a życie ich członków różnie się toczy! Jedni żyją z
sobą
blisko, odwiedzają się, pomagają sobie, a inni nie wiedzą o swoim
istnieniu.
Niby jest to normalne, i było tak zawsze, ale należy się starać, aby
taką
sytuację zmienić na lepszą. Jest nas cała armia. W Polsce nas mężczyzn
jest
444, a kobiet 806. Razem nas jest więc 1250 osób. Należy jeszcze do tej
liczby
dodać – niestety wymykających się wszystkim zestawieniom – Krygowskich
po
kądzieli, tak samo związanych z naszą rodziną, tak samo nam bliskich, a
okaże
się, że stanowimy niezłą siłę. Do tej armii musi się jeszcze dodać,
którzy z
różnych względów nie żyją w kraju swoich przodków i wybrali dla siebie
inne
ojczyzny. Wszyscy powinni być sobie jednakowo bliscy, wszyscy powinni
się znać
i spotykać. Do tego celu zostało powołane nasze Stowarzyszenie, dlatego
organizowane są zjazdy, a zarząd stowarzyszenia z różnym skutkiem
usilnie do
tego dążył.
Najstarsza z nas za pięć lat będzie
obchodzić 100-lecie
urodzin. Mieszka ze swoją córką i czwórką wnucząt w województwie
wielkopolskim.
Życzymy jej długiego życia w szczęściu i
zdrowiu. Warto się tak nazywać! Długo
się żyje!
Podczas
spotkań naszego zarządu z Krygowskimi w Męcince, Pagorzynie i w
Rzeszowie
zauważyliśmy wzruszające sytuacje. Mimo bliskości miejsca zamieszkania
nie
zawsze nasi bliscy wcześniej się spotykali. Niektórzy nie rozmawiali ze
sobą od
kilku lat. Dopiero impuls, jakim była nasza wizyta wywołała wybuch
przyjaźni i
chęci bycia z sobą. Zebrania dawno się skończyły, a rozmowy trwały.
Tworzyły
się mniejsze i większe grupy, w których ludzie gawędzili z sobą
przyjaźnie.
Wieczór zmienił się w noc, a ludzie nie chcieli się rozchodzić. Nasze
zjazdy
powinny także być tego typu impulsami. Impulsami do rozmów, impulsami
do nowych
znajomości, impulsami do nowych przyjaźni. Wiem, że kilka takich
przyjaźni po
poprzednich zjazdach powstało. Przyjaźnie takie są potrzebne
szczególnie
młodym. Ci zaplatani w pogmatwane stosunki związane z pracą, biznesem,
karierą
i czymś tam jeszcze nie zawsze doceniają walory bycia na łonie rodziny,
bycia
wśród przyjaciół. Otrzeźwienie przychodzi dopiero później, a zwykle –
niestety
– za późno. Zebraliśmy się tu po to, aby takie sytuacje były najrzadsze.
Szkoda, że nie
ma wśród nas tych,
którzy uczestniczyli
w poprzednich zjazdach, bawili się i cieszyli dobrym zdrowiem, a teraz
obserwują nas z góry. Szczególnie cierpimy z nieobecności tych, którzy
ciesząc
się na obecny zjazd dokonali już wpłaty, a później zmienili zdanie.
Zmienili
zdanie szybko, niespodziewanie szybko, aż za szybko się przenieśli do
lepszego
świata. Mam nadzieję, że jest im tam dobrze wśród przeogromnej rzeszy
Krygowskich, którzy wcześniej się tam znaleźli i najnowszym przybyszom
przygotowali godne przyjęcie.
Szkoda, że tak
mało widać najmłodszych Krygowskich. Na poprzednim zjeździe furorę
robił
jeżdżący goła pupą po trawniku roczny Krygowski po kądzieli. Szkoda, że
go
dzisiaj nie widzę! Mam nadzieję, że jutro, już jako dorosły
czterolatek, nas
odwiedzi i będzie z nami biesiadował.
Wszystkim,
którzy tu przybyli serdecznie dziękuję! Czujcie się dobrze w Wysowej,
która,
widzę, aż pojaśniała ciesząc się z naszej wizyty. Bawcie się dobrze!
Cieczcie
się życiem! Radujcie się, bo znów jesteśmy razem, co znów za często się
nie
zdarza.
Dziękuję za
uwagę!
Jan Krygowski
|